sobota, 21 lipca 2012

Cisza w Krakowie?



Wolimy zacząć konkretnie, niż bawić się w przedstawianie się, więc załatwmy to szybko :)
Jesteśmy Justyna i Janusz i to nasz taki mały projekt. Nie zbieraliśmy się z nim długo, powstał raczej spontanicznie. Mamy nadzieję, że przypadnie wam do gustu :)
Więcej o nas może pojawić się za jakiś czas na naszym googlowym profilu.

Enjoy!


===   ===   ===

Korzystając z wakacji postanowiliśmy wybrać się do Krakowa. Stare miasto, pełne zabytkowych kamienic i nietypowych ludzi. Była lewitująca kobieta, koleś grający na gitarze i masa innych dziwaków.
Po zwiedzeniu takich miejsc jak Kazimierz czy muzeum pod Sukiennicami postanowiliśmy znaleźć „coś”, gdzie moglibyśmy po prostu odpocząć.



Janusz:  No właśnie "odpocząć". To jest kluczowe słowo! Gdzie w Krakowie znajdzie się miejsce w którym można odpocząć, przecież to stare miasto pełne jest turystów. Którzy męczą swoją osobą.

Justyna:  Bo Ty zawsze na wszystko tylko narzekasz!

Janusz: Ja? Narzekam? Dopiero mogę zacząć! Prawda jest taka, że po ciężkim dniu nie ważne gdzie. Każdy chce się poczuć "swojsko".  Ja w Krakowie długo nie mogłem się tak poczuć póki, nie poszliśmy "tam". A właściwie zostaliśmy zaprowadzeni.

Justyna:   "Tam"... Cisza w sumie okazała się całkiem fajnym miejscem. Chociaż ja na początku byłam nastawiona sceptycznie ("Pewnie piwo po 5 zł, a reszta dwa razy tyle!").

Janusz: No właśnie tu zaczynają się plusy tej... hmm... Knajpy? Piwo kosztuje 8 zł. Ale do czynienia mamy z tylko piwami z "mało" znanych regionalnych browarów (mało - specjalnie jest w cudzysłowie, Bo taki Ciechan występuje już chyba wszędzie). Poznałem tam nowe marki dotąd nie spotkane w innych barach czy sklepach. Do tego napoje gazowane! Zawsze na tym polu zdzierają dając bajońskie sumy. Tu kosztowało to ledwie 5 zł za pół litrowy napój. I to nie ważne jakiej firmy. Czy to oryginalny Coca Cola company czy niemiecki Fritz-kola.

Justyna:  No tak, piwo i cola - najważniejsze rzeczy dla faceta w takim miejscu jak Cisza. Ja tam zapijałam się lemoniadą (7zł za duuużą szklankę, robiona bezpośrednio w naczyniu i w ogóle w ogóle the best).






Janusz: W sumie... Lemoniada była dobra, zresztą sam widok jej przyrządzania wyglądał smakowicie. Nie ma za dużo miejsc gdzie takie rzeczy robi się  ręcznie, zamiast miksując wszystko ze wszystkim.

Justyna:  No i soki do piwa! Ja tej listy nie widziałam ale z tego co słyszałam to jest ich masa - do wyboru do koloru. Kiwi, mango, czy inne dziwne rzeczy. W Warszawie spotkałam się tylko z maliną i imbirem. I bierzesz takie piwko w dłoń, rozwalasz się na fotelu czy na pufie i relaks...

Janusz: Były też fajne kanapy.... W sumie całkiem wygodnie, urządzone w dość ładny sposób. Niestety oklepany jak dla mnie. Nie było tam nic specjalnego, na ścianach dziwne wzory a umeblowanie jakby wzięte na szybko ze wszystkich możliwych źródeł. Tak o, żeby usiąść. Były tam nawet taborety. Siedzenia bez oparcia (przy stole) w pubie jeszcze nie widziałem.  Ogółem, takich miejsc, pod względem wystroju, jest w pełno.





Justyna:  Najbardziej randomowe chyba były fotele teatralne w kiepskim stanie. Mi jednak bardziej przeszkadzała koedukacyjna łazienka. Niby mało miejsca i w ogóle... Ale jakoś taki argument do mnie nie przemawia.

Janusz: O fotele teatralne! Zupełnie o nich zapomniałem! Fajne były....
 No, koedukacyjna łazienka mogła poprzeszkadzać. A widziałaś kartę drinków?


Justyna:  Nie. A powinnam? Wydawało mi się, że rozejrzałam się tam dość dokładnie.

Janusz: Leżała na blacie baru. W sumie nie była imponująca. Laminowana karta wielkość A3 poskładana   w ulotkę. Tło miała tęczowe, co w sumie aż tak bardzo nie przeszkadzało w czytaniu (litery były wyraźne), ale mnie osobiście drażniło. Do tego widać było, że karta dużo przeszła... Była brudna i rogi mocno obszarpane. Do tego wkurzały mnie czarne tablice.

Justyna:  Te zapisane kredą? Dla mnie były ok. Chyba w każdym barze/knajpie były jakieś takie tablice. Wiesz - danie dnia, promocja na dziś albo inne dziwne rzeczy.

Janusz: Nie, nie. Tablice były okay. Szkoda tylko, że dawno starte menu nie zostało napisane na nowo. Przez co było nieczytelne w niektórych miejscach.

Justyna:  Oj tam, szczegóły. Znowu się czepiasz! Mi tam się podobało i chętnie wrócę przy najbliższej okazji. Z Tobą, albo bez Ciebie.

Janusz: Nie dam Ci tej przyjemności! Bo też chętnie bym tam znowu wpadł. I to nie raz!




Miejsce:
"Spokój i Cisza"
Bracka 3-5
Kraków

3 komentarze:

  1. to raczej byla sama Cisza, w Spokoju nie bylismy :> chyba, ze wrociliście tam pozniej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce jako takie nazywa się "spokój i Cisza". Wiem, bo sprawdzałam xD
      Justyna

      Usuń
  2. Sylwia, przewodniczka po Krakowskich pubach ;d

    OdpowiedzUsuń